środa, 29 października 2014

Rozdział 10 - Korepetycje



O koło trzeciej wróciłam do domu ,tak żeby babcia myślałam ,że wracam prosto ze szkoły tak jak zawsze.
A nie że siedziałam z jakimś chłopakiem na schodach w parku i się z nim lizałam ,a później przejechaliśmy się Justin'a motorem.
 Jest mega wyczesany.
 Lepszy od mojego
 Też chciałabym dobie kupić właśnie taki ,ale za te pieniądze musiałabym pracować u Bob'a wieczność.
 Nigdy bym się od niego nie uwolniła, a ni od tego debila- Max'a .
 Jak weszłam do domu babcia od razu powiedziała ,że obiad już jest, ale podziękowałam jej i przeprosiłam mówiąc, że nie jestem głodna i jestem zmęczona.
 Więc poszłam do swojego pokoju, rzuciłam plecak, który był ciut cięższy niż zwykle przez te głupie notatki co ta głupia baba mi dała ,a potem sama się rzuciłam na łóżko i od razu zasnęłam .

Obudziłam się pod wieczór, a raczej babcia mnie obudziła robiąc kolację w kuchni, tłucząc się po niej.
   Ach ta babunia...
Jakoś może 20 minut później przyszła babcia mówiąc, że kolacja jest już gotowa i powinnam coś zjeść bo dawno nie jadłam ,ale z bólem serca musiałam odmówić- na prawdę babciu ,nie chcę jeść.
     Zawsze mnie boli ,gdy odmawiam czegoś babuni ,ale staram się to robić jak najrzadziej.
No bo weź tak odmów sobie takiej kochanej babci ,która robi dla Ciebie wszystko, a przede wszystkim WYCHOWUJE.
 -rozumiem skarbie, ale nie jadłaś obiadu a teraz nie chcesz kolacji, coś się stało? -dalej stała w progu moich drzwi ,a ja leżałam na łóżku próbując na nią nie patrzeć.
 -wiem ,ale nic się nie stało, po prostu nie jestem głodna .
 -coś za często nie jesteś głodna .
 -babciu...
 -Okey ,mam nadzieję, że się nie odchudzasz czy coś- w końcu na nią spojrzałam.
 -a myślisz, że powinnam?
 -Nie . Żartujesz chyba, Mackenzie...tylko pomyślałam ,że się odchudzasz bo wiesz...spotykasz się z chłopakami, a jak to nastolatki, chcą być szczuplutkie ,żeby się podobać i takie tam -machneła ręką.
 -Nie babciu,nie odchudzam się- mruknełam znów odwracając się w stronę poduszek i rzuciłam się na nie.
 -no mam nadzieję, chyba nie chcesz powtórki z przed kilku lat ...
Dalej zatopiona w mięciutkich poduszkach, mruknełam -tak ,wiem .Nie mówmy o tym więcej. Nigdy.
Babcia wyszła ,ale przyszła za chwilę i przyniosła mi zapiekane i kazała zjeść, więc podziękowałam i zjadłam .

   O miałam odrobić lekcje i streszczać jakieś głupoty na historię dla tego szurniętego babska...kurwa .Zapomniałam !
Z tak wielką niechęcią wstałam i podniosłam plecak którym prawie trafiłam do mojego kosza na śmieci obok biurka.
Ha ,dobra jestem.
 Wyciągnęłam z niego książki i notes po czym położyłam je na biurku, a raczej rzuciłam je .
  Tak bardzo mi się nie chcę, że masakra. Ale muszę, nie chcę mieć jeszcze więcej zaległości. Jeszcze by tego brakowało, gdyby zadzwonili do mojej babci. Przecież ona bym mnie zabiła, gdyby się dowiedziała, że tak rzadko chodzę do szkoły. Nie dość, że opuszczam ją dość często przez pracę, a pracuję od wieczora przez całą noc i nie mam siły wstać do szkoły. Ale jak nie pracuję i idę już do tej szkoły, to mam tak dużo tych jebanych zaległości i kompletnie nie wiem o co chodzi na lekcjach, czuję się wtedy tak głupio, jak tępak jakiś.
    Ciągle złe oceny, nie mam czasu się uczyć. Głupia sprawa. Dlatego wolę opuszczać niektóre lekcje, tak dużo nauczycieli, prawie każdy mi mówi jak to się na mnie zawiódł, że nie spodziewali się tego po mnie . Devon uważa, że i tak nie zdam bo jestem za głupia i ciągle mnie nie ma w szkole. Czasami mam ochotę im wykrzyczeć, że pracuję przez cały wieczór i noc ,więc nie mam kiedy się nauczyć, ale nie mogę. Nikt oprócz babci i Emily nie wie że pracuję, a zwłaszcza jako barmanka w klubie. Wtedy by się na mnie krzywo patrzyli...nie,wole tego uniknąć.

 Usiadłam na obrotowym krześle, które kocham i zaczęłam czytać zadanie.
*
*
*
 Skończyłam jakoś o ósmej, więc byłam w chuj zmęczona. Ledwo co wzięłam prysznic, przebrałam się w koszulkę na ramiączkach i krótkie spodenki ,jeszcze się spakowałam i w końcu mogłam iść spać.


-Mak ?
 -tak? -wychyliłam się zza drzwiczek od mojej szafki w stronę przyjaciółki.
 -a ty i Justin ...to coś między wami jest- Emily poruszyła zabawnie brwiami- jesteście parą, czy coś?
 -czy coś...-mruknełam i zamknęłam drzwiczki, chyba dość za mocno, bo jeden nauczyciel, który stał nie daleko nas spojrzał na mnie, ale nie z miną mówiącą "uważaj sobie młoda damo ,czy "nie trzaskaj, nie jesteś u siebie w domu" ,lecz tak normalnie .
  Kilka sekund później uśmiechnął się do mnie ,więc odwzajemniłam ten miły i wyjątkowo szczery uśmiech i ostatni raz szybko oblukałam jak dziś wygląda. I wyglądał genialnie. Serio ,to jest pan Johnson.
      Stał tam z jedną ręką w kieszeni ciemnych luźnych spodni i w beżowej koszuli która idealnie opinała jego niesamowite ciało...
Kiedyś widziałam go w parku jak biegał...bez koszulki. Kurwa myślałam ,że się tam rozpłynę jak go zobaczyłam i to bez koszulki. Jezu jego klata ...och A jego bicepsy i do tego tatuaże... Do tego jest fajnie opalony. A jakby tego było mało jest w chuj przystojny . Miał jeszcze czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami do łokci i było widać kawałek jego tatuażu, to jest smok, który ciągnie się od ramienia do połowy przed ramienia. Tak widziałam . Przecież wtedy w parku nie mogłam oderwać od niego wzroku i też nie chciałam . Przypatrywałam się jego ciału, tatuażom, a nawet tym kilku kroplą potu na czole i klatce piersiowej. Niestety nie wiem gdzie ma jeszcze tatuaże . Na nogach nie miał, znaczy widziałam jego nogi w sportowych spodenkach do kolan .
    Kiedyś zobaczę więcej! Nie no żartuję. Wychodzę na jakąś szurniętą laskę, która nie widział nigdy przystojnego młodego nauczyciela. Dobra wróć na ziemię człowieku!
-Mak !-spostrzegłam ,że Emily mnie woła
 -słyszysz mnie ?Pomachała mi dłonią przed twarzą- Ej...
-sory ,co mówiłaś? -odwróciłam się w jej stronę.
 -gdzie się tak zapatrzyłaś?
 -nigdzie.
-okey ,ale dalej nie wiem ,czy jesteście parą...z Justin'em .
Patrzyłam chwilę na jakiś niewidzialny punkt przed sobą, za Emily- nie jesteśmy parą.
 I odeszłam w stronę sali od biologii ,którą prowadzi.... Ciekawe kto ? Hmm Otóż pan Johnson.
 Tak ,ten sam ,którego obczajałam przed chwilą. Jak weszłam do sali ,usiadłam na moim stałym miejscu -czyli w ostatniej ławce. Obok mnie usiadła Em . Nie często mamy razem lekcje. Po chwili do środka wszedł nauczyciel, oczywiście wszystkie dziewczyny (z wyjątkiem mnie i Em ) zaczęły się ślinić i wzdychać do niego,no bo jakby inaczej. Ja to taka jak one nie jestem...serio .
 To że tak zareagowałam jak zobaczyłam pana Johnsona biegającego bez koszulki to tego nie pokazywałam . Po prostu siedziałam i się patrzyłam ,to właśnie w środku siebie się prawie rozpłynęłam. Nie zawsze pokazuję swoje uczucia. A Em ? Amm on po prostu nie jest w jej typie...i tyle. -dzień dobry moi drodzy- przywitał nas nauczyciel, my odpowiedzieliśmy  tylko "dobry" -sprawdziłem wasze sprawdziany- westchnął wyciągając z jakieś teczki kartki ,czyli nasze nieszczęsne sprawdziany-i niektórym poszło dobrze, innym trochę mniej- tu spojrzał na mnie .
Super.
 -będę mówił nazwiska ,a wy będziecie podchodzić.
 Zaczął czytać po kolei, jak na razie tylko jedna osoba miała najgorszą ocenę- dwóję.
-o mam sześć- pisneła szczęśliwa Ava . No nie może być, co za nowość. Która to już w tym tygodniu? Dziesiąta ?
 -cud normalnie- mruknęłam dość ciszej, tak że tylko Emily i Joe który siedzi przed nami usłyszeli i zaśmiali się.

 -Mackenzie Norto- usłyszałam swoje nazwisko, więc wstałam i podeszłam do psora . Nie spieszyło mi się po tą kolejną pałę.
 -Mak ,wiesz ,że to już twoja trzecia jedynka w tym tygodniu i jedna z wielu ?-chciałam tylko wsiąść ten głupi test i pójść do swojej ławki .
-wiem ,no i ?-westchnęłam patrząc na niego obojętnie.
 -no i ciekawi mnie kiedy to poprawisz?
 Gościu...daj mi już tą kartkę i sobie idę, spoko ,nie przejmuj się.
 -nie wiem kiedy, mam duże zaległości też z innych przedmiotów, biologia nie jest jedyna .
 -okey ,zostań po lekcji -

 -co ? Czemu- przerwałam mu .
 -nie martw się, chcę tylko z tobą porozmawiać.
 -dobrze- oddał mi w końcu test i wróciłam na miejsce przewracając oczami.
 Lekcja strasznie się dłużyła ,a że nie mam ławki obok okna to nudziło mi się okropnie. Jak w końcu zadzwonił dzwonek wszyscy ruszyli chórem z ławek .Ja nie mogłam, musiałam zostać.

-idziesz? -spytałam mnie Emily stojąc krok przed drzwiami.
 -nie mogę, muszę zostać- kiwnełam głową na nauczyciela.
 -okey to do zobaczenia na lunchu- pomachała mi z uśmiechem, odmachałam i wyszła.
 Więc zostałam sam na sam z panem Johnsonem.
 -a więc...co pan chciał ?-odezwałam się pierwsza i oparłam się o ławkę krzyżują ręce na piersi.
 -po pierwsze dziękuję, że zostałaś, a po drugie to widzę, że masz problemy z przedmiotami ,nie tylko z moim ,ale z innych również masz dużo zaległości i...chciałem się spytać- przerwał na chwilę patrząc czy słucham, słuchałam ,więc kontynuował- czy potrzebujesz pomocy?
-pomocy ? A w czym niby? -patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
 -w nauce -to znaczy... Westchnął- korepetycje Mak .
 Mak ...ale to fajnie brzmi z jego ust
-z biologii, co o tym sądzisz?
 -amm -podrapałam się niezręcznie po karku -z kim ?
 -ze mną.
 -Kiedy i gdzie?
 -a kiedy ci pasuje ?
 -może być nawet jutro...u mnie o...ee 4?-uśmiechnełam się lekko. On również się uśmiechnął-super, to przyjdę, tylko podaj mi swój adres.
Więc napisałam na kartce mój adres, uśmiechnęłam się i podziękowałam ,na dowodzenia rzekłam tylko cicho do siebie -nie mogę się doczekać -i pokręciłam głową.
Już wychodziłam z sali ,gdy usłyszałam jak pan Johnson mówi również cicho- oj uwierz...ja tym bardziej.
On wie że ja to usłyszałam? ouu...
Na lunchu powiedziałam Emily o tych korepetycjach i że cieszę się z tego, bo nie dość że nie lubię biologii to jeszcze mam zaległości i nauczyciel da mi korepetycje. Później jak zwykle zerwałam się z matmy (i tak jej nie cierpię) ,więc do trzeciej jeździłam motorem po moim ulubionym miejscu.
Jak zjadłam obiad i odrobiłam lekcje,babcia oznajmiła mi ,że wróci późno .Nie mówiłam jej nic o tym że przyjdzie pan Johnson .
Wolę jej nie mówić, że mam ogromne zaległości z wielu przedmiotów, bo nie chcę jej martwić.
      To moje problemy.


 *Następny dzień*
 -Em ? Ja muszę już iść.
 -co ? Dlaczego?
 -mam ...amm -podrapałam się po policzku, tak jak często robię gdy się denerwuję, na przykład gdy chcę skłamać-babcia coś chciała.
-ale co ?
 -no nie wiem ,co ja jasnowidz? Muszę iść. Pa .
 Pomachałam do blondynki i szybko poszłam w stronę mojego białego audi .
Skończyłam o trzeciej,ale do domu wróciłam jakieś dwadzieścia minut później. Zjadłam jakąś sałatkę i przebrałam się w dość wygodne jeansowe szorty, które bardzo lubię i luźny szary sweterek .

 O 4 miał przyjść pan Johnson, więc wyłączyłam laptopa i wyciągnęłam notatnik i zeszyty. Równo o 4 usłyszałam dzwonek do drzwi, więc nie spiesząc się podeszłam do nich.
 -Witaj Mak -przywitał się pierwszy pan Johnson z tym swoim niesamowitym uśmieszkiem.
 -dzień dobry- mruknęłam odsuwając się ,że mógł wejść do środka-zapraszam.
 -Wiem ,że się nie cieszysz z tego ,że ktoś ci pomaga w nauce ,bo pewnie wolałabyś sama to umieć, ale zrozum Mak ,że masz naprawdę ogromne zaległości.
   Powiedział wchodząc do przedpokoju.
-ładny dom ,ciekawie urządzony.Tak nowocześnie-rozglądał się, a ja z założonymi na piersi rękami przypatrywałam się mu się.
 -dziękuję.
 -sama tu mieszkasz?
 -Nie ,z babcią.
 -Yhym- na szczęście nie dążył tego dalej, głupimi pytaniami 'a gdzie twoi rodzice?' 'Dlaczego nigdy o nich nie wspominasz?' 'Dlaczego to ,tam to ' Ech -No to może zabierzemy się do roboty? -spytał z cwaniackim uśmiechem, jak jakiś nastolatek. No cóż...nie dawno jeszcze nim był.
 -taa -mruknęłam ,idąc w stronę schodów- to może pójdziemy do mnie?
 -pewnie.



 -Więc wiesz do czego  służy? Czy dalej nie ?-pan Johnson podniósł lekko głowę patrząc na mnie .
 -amm -podrapałam się długopisem po skroni- taa ,pewnie.
 -naprawdę? -uniósł brwi w zdziwieniu.
 -jasne .
 -więc do czego?
Chwilę się zastanawiałam,ale odpuściłam .
 -Dobra nie wiem .
 -Maaaak- przeciągnął uroczo .
 Zaśmiał się- nie poddawaj się tak szybko.
-ale ja tego nie umiem.
-dlatego tu jestem ,wytłumaczę ci to -powiedział patrząc mi w oczy.
   Ma naprawdę piękne niebieskie oczy .
   
Uśmiechnęłam się lekko, patrząc panu Johnson`owi w oczy ,a on w moje .

I tą dziwnie miłą chwile przerwał dźwięk wiadomości mojego telefonu .
Oderwałam swój wzrok i wyciągnęłam telefon z kieszeni szortów.
Oczywiście napisał Justin (bo nikt oprócz niego i Emily do mnie nie pisze ,nie fajnie jest być nie lubianą w szkole przez to ,że ludzie mnie nie znają i oceniają ) pytając się czy wybierzemy się na tor motocrossowy.
     Przepraszam,ale nie mogę .
         Dlaczego ?
       Bo uczę się biologi
          Ja Cię mogę pouczyć biologii...a najlepiej anatomii ;)
   Justiiiinnn !!!
      co ?
  przestań .
      przepraszam :(
  muszę się uczyć
     ale spotkamy się dzisiaj ? Tak ?
Zdążę ?
Nie wiem ,ale muszę .Dla niego .
 Dobra,możemy się spotkać w parku dzisiaj o 20.
    super,nie mogę się wręcz doczekać ;)
Ja też...a teraz daj mi sie uczyć .

Kolejne kłamstwo ,wiem .
Jestem zła. Ale nie mogłam mu powiedzieć ,że nie uczę się sama ,a mam korepetycje z moim przystojnym nauczycielem .

I to Justin`owi nie jest to potrzebne do życia.Obejdzie się bez tego.

Przeprosiłam Pana Ethan'a i wróciłam do czytania notatki.

Często patrzył mi w oczy ,co było dość...peszące.
-więc co to jest elektroforeza?-Pan Johnson podniósł głowę czekając na moją reakcje .
-amm...to jest ...technika rozdzielania cząsteczek ?
-o rożnych właściwościach ,takich jak masa cząsteczkowa i ładunek elektryczny ....dobrze Mak,robisz postępy -uśmiechnął się szeroko ukazując szereg ślicznych białych zębów-widz ,jak się skupiłaś to zapamiętałaś.Brawo.
-to teraz pouczymy się o organizmach zmodyfikowanych genetycznie .
-o super- mruknełam po nosem .
  Dobra,nie udawajmy .Nienawidzę biologi i nigdy jej nie polubię nawet jakby miał się świat walić !

*

-no to skończyliśmy naukę na dziś ,chcesz żeby wpadł jeszcze kiedyś,żeby...ci pomóc ?
-jeśli to dla pana nie problem...to bardzo bym chciała-orzekłam ciut skrępowana ,bo niezbyt lubię kogoś prosić o pomoc .
Kiwnął głową zakładając marynarkę-nie ma żadnego problemu.A teraz wybacz ,ale muszę już iść.
-oczywiście ,odprowadzę pana .
-dziękuję.

Powoli wyszliśmy z mojego pokoju i zeszliśmy po schodach .
Nagle w progu kuchni znalazła się moja babcia,co dość mocno mnie zaskoczyło i chyba to było widać po mojej minie-Mak -westchnęłam -to twój kolejny chłopak ?
-babciu !-podniosłam lekko głos ,czując że się rumienię.
-no co ? Widzę ,że nie spodziewałaś się mnie tak wcześnie i pewnie chciałaś ,żeby się on prześlizgnął nie zauważalnie ,tak ?No więc się to nie udało.
Spojrzałam w stronę pana Ethana ,który był ciut zaskoczony słowami mojej babci ,ale uśmiechał się nic nie mówiąc.

Wróciłam wzrokiem na babcie i wysłałam jej spojrzenie mówiące "uduszę Cie"
-babciu ,to nie tak-
-Mak ! Mam nadzieję ,że się zabezpieczyliście-spojrzała surowo najpierw na mnie ,później na mojego nauczyciela .
-o boże ,babciu dość!

Złapałam Pana Johnson`a za rękę i pociągnęłam go do przedpokoju najszybciej jak sie dało .
Nie wiadomo co by ta babcia jeszcze wymyśliła.
Gdy tylko zatrzymaliśmy się przed drzwiami ,odwróciłam się przodem do niego -przepraszam za babcię ,czasami ma dziwne pomysły .
-nie ma sprawy -odpowiedział z uśmiechem i nachylił się nad moich uchem po czym wyszeptał -i powiedz babci ,żeby się nie martwiła i powiedz ,że się zabezpieczyliśmy.Lepiej nie ryzykować w tak młodym wieku ,prawda?

zamurowało mnie.Co ?
Dmuchnął na moją szyję,na której przeszły mnie ciarki,i odsunął się .
Odwrócił się w stronę drzwi ,ale spojrzał na mnie przez ramie mówiąc z tym swoim świetnym uśmiechem-Ps.ładnie się rumienisz.Do zobaczenia.

I wyszedł.
Co to miało być do jasnej cholery ?


             --------------------------------
Amm dobra,znowu długo nie było rozdziału .Przepraszam! :(
MAM NADZIEJĘ ,ŻE SIĘ SPODOBA <3

niedziela, 29 czerwca 2014

8 rozdział-boks

Mackenzie
Justin przyjechał po 10 minutach i usiedliśmy na bujanej ławce, na której siedziałam wcześniej ja.
Wyjaśniłam mu wszystko o co chodzi, dlaczego go unikałam i, że zjawił się tak nagle Cris.
-dalej go kochasz? -spytał mnie brunet .widziałam w jego oczach nadzieję ,że odpowiem Nie .
-sama nie wiem ...byliśmy tak długo ze sobą, a on mnie zostawił, nie rozmawialiśmy odkąd wrócił, znaczy o nas ...-zamilkłam widząc ból w jego oczach.
-A gdyby cię znów poprosił o zostanie jego dziewczyną...-chłopak spuścił głowę na chwile ,a później spojrzał na mnie -zgodziłabyś się ?
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Justin...to trudne.
-odpowiedz tak ,albo nie -podniósł lekko głos .
-nie.
Justin uśmiechnął się pod nosem.
Ja to zauważyłam i wpadłam na świetny pomysł-wiesz co ,skoro jesteś już uśmiechnięty to poczekaj tu chwile.

Wstałam i szybko pobiegłam do swojego pokoju, rozejrzałam się ...o tu jest  ZNALAZŁAM .na biurku-no przecież.

Szybko zabrałam to i wyszłam z pokoju, żeby pójść jak najszybciej do Justina.

JUSTIN
Mackenzie przyszła do ogrodu cała w skowronkach trzymają coś za plecami, ciekawy byłem co to takiego.
-co tam masz ?
Powoli wyciągnęła i ukazał się aparat cyfrowy Sony, nie znam się zbytnio, ale fajny jest



 -aparat? -zdziwiłem się
-nie to kot, nie widzisz ?-wybuchłem śmiechem ma jej sarkazm .
-po co ci on ?
-zrobie ci zdjęcia- pomachała aparatem w górze.
-co ?ale po co ?
-bo to moja pasja, a ty jesteś przystojny, więc się nadasz -zaczęła coś ustawiać w aparacie
-uważasz ,że jestem przystojny? -podniosła wzrok na mnie ,lekko się rumieniąc -tak i to bardzo .
-wiem-strzepnąłem nie widzialny pyłek z ramion szeroko się uśmiechając.
-Justin- "uderzyła" mnie w ramię ze śmiechem.
Ale jest urocza...czekaj co ja gadam?
-a więc uśmieeech- przyłożyła aparat do oka, wcześniej ustawiając obiektyw.
Uśmiechnąłem się do aparatu.
Dziwnie się czułem, bo nigdy nie pozowałem do zdjęć.
-co ty taki sztywny jesteś? Zapozuj jakoś -zachichotała brunetka.
-nigdy nie pozostałem do zdjęć. To dla mnie nowe.

Pojawiłem włosy ręką, a Mak robiła cały czas mi zdjęcia, uśmiechałem sie
,trochę na początku sie krępowałem ,ale jej śliczne uśmiechy i chichoty mnie rozluźniły ,więc jakoś takoś pozowałem .
- teraz pokaż mi te zdjęcia- powiedziałem do brunetki siadają obok nie ja ławce.
-nie -odsunęła aparat z dala ode mnie -dopiero zobaczysz jak je wywołam .

Westchnąłem .

-więc co będziemy robić w takim razie ?-spytałem po dłuższej chwili.
-a co byś chciał? -podniosła jedną brew.
-nie domyślasz się ?
-nie specjalnie
Serio? Ona się ze mną drażni czy jaki chuj?
-drażnisz się ze mną ?-spytałem
-może .
Zachichotała
Piękny dźwięk.

Pochyliłem się nad dziewczyną przywierając swoimi wargami do jej .
Mak splotła swoje dłonie do moim karku, a ja objąłem ją ramionami przyciągając bliżej siebie.

Mrukneła w moje usta ,na co przywarłem ustami jeszcze mocniej do niej .
Położyła się na ławce ,a ja zawisłem nad nią ,nie odrywając ust od dziewczyny.

Po chwili rozłączyliśmy nasze usta ,żeby zaczerpnąć powietrza.
-Justin...-szepneła gdy zacząłem lizać i gryźć jej szyję.
Ta odepchneła mnie ,a ja patrzyłem na nią  przez chwilę nie wiedząc o co chodzi .
-teraz twoja kolej- powiedziała dysząc i robiąc to samo z moją szyją.

Poczułem, że Mak szarpie za moją  koszulkę, chcąc ją zerwać, więc pomogłem jej podnosząc ręce do góry, a brunetka szybko ją ściągnęła i odrzuciła gdzieś na bok .
Ja włożyłem ręce pod jej koszulkę, dotykając opuszkami palców jej brzucha i linii piersi ,chciałem zerwać z niej te wszystkie ciuchy jak najszybciej.
Ale rozumiem...powoli.

Po chwili była również bez koszulki, a ja pożerałem ją wzrokiem coraz bardziej.




Całowaliśmy się jakbyśmy mieli zaraz umrzeć.
W pewnym sensie  tak myśleliśmy ,gdy do ogródka weszła babcia Mak ,oderwała sie  ode mnie natychmiast, zakładając bluzkę i podając mi moją.

Babcia stała kilka metrów przed nami z szokiem wymalowanym na twarzy -babciu to nie tak myślisz- zaczęła się tłumaczyć Mackenzie

Babcia spojrzała na mnie dziwnie, a po tem przeniosła wzrok na Mak -nie musisz się tłumaczyć.

Mak wypuściła powietrze z ulgą, nawet nie wiedziałem ,że wstrzymywała oddech.
Chyba się bała jak babcia na to zareaguje.
Ale jak widać przyjęła to całkiem na luzie.

-Jestem Justin- podszedłem podając rękę  z uśmiechem.
Na co babcia Mak ,obdarzył mnie wymuszonym uśmiechem.
Co ja jej zrobiłem?
To że nas na kryła to nie jest od razu jakaś zbrodnia, nie uprawialiśmy seksu przecież.
Więc o co chodzi?

-Suzan, babcia Mackenzie- uścisneła moją  dłoń.
-miło panią poznać- uśmiechnąłem się ,wkładając dłonie do kieszeni spodni.
-lepiej by było, gdybyś już sobie poszedł młodzieńcze -trochę mnie zdziwiła, bo niby co ja takiego zrobiłem? Nic.
-babciu- sykneła Mak stojąc obok mnie .
-Spokojnie ,w porządku- odwróciłem się w stronę dziewczyny- i tak już musiałem iść ,mam coś ważnego do zrobienia.
-na pewno ?
-Tak -pocałowałem Mak w policzek, chociaż wolałbym w usta ,no ale nie będę bardziej już wkurzać jej babci- pa skarbie.Do widzenia pani Norto- ostatnią część zdania skierowałem do kobiety stojącej z przymrużonymi oczami .
-do widzenia chłopcze- odpowiedziała chłodno.

Przytuliłem ostatni raz Mak po czym wyszedłem.

               ----------------

O 16 miałem trening, więc zabrałem moją torbę treningową i pojechałem w miejsce, gdzie zawsze ćwiczę.
To jakby siłownia, ale prywatna, więc wszystko się tam znajduje.

Wszedłem do budynku, słysząc nie przyjemny dźwięk starych metalowych drzwi ,skrzywiłem się ,ale widząc wielki kwadratowy ring bokserski, od razu poprawił mi się nastrój.
Kumple już ćwiczyli, więc szybko przebrałem się w moje czerwone spodenki i czerwono-niebieską koszulkę.
Dylan pomógł mi założyć rękawice- dzięki stary.
John i Kevin zaczęli już się bić na ringu,     zawsze pierwsi ...ha.
-siema Jay -przywitali sie ze mną kumple. -no siema ,już zaczęliście trening beze mnie .
-no skoro Ciebie nie było, bo gdzieś sobie poszedłeś to zaczęliśmy- wyjaśnił Kevin.
Zaśmiałem się tylko i wszedłem na ring i zaczęliśmy walczyć.

-A gdzie tak w ogóle stary byłeś? Nigdy się nie spóźniasz na trening...wiesz-zapytał ciekawy John .
Uderzyłem kolejny raz i odpowiedziałem-byłem u Mackenzie.
-w domu?
-taa ,co w tym dziwnego?
-a no bo jak ją sprawdzaliśmy to mówiła, że na razie nie chcę się pakować w związek, czy coś...-
-nie powiedziałem nic takiego-przerwałem mu .

Kolejne uderzenie.
Znowu 
I znowu.
-ja nie chcę związku, ona mi jest po prostu potrzebna i nic więcej, a że jest fajna i ładna to po prostu dodatkowe korzyści -uśmiechnąłem się pod nosem.
-taa pewnie, rób jak uważasz ,ale pamiętaj -nie skrzywdź jej .
Tu mnie zaskoczył .
Przestałem się bić, tylko stałem i patrzyłem na przyjaciela.