O koło
trzeciej wróciłam do domu ,tak żeby babcia myślałam ,że wracam prosto ze szkoły
tak jak zawsze.
A nie że
siedziałam z jakimś chłopakiem na schodach w parku i się z nim lizałam ,a
później przejechaliśmy się Justin'a motorem.
Jest mega wyczesany.
Lepszy od mojego
Też chciałabym dobie kupić właśnie taki ,ale
za te pieniądze musiałabym pracować u Bob'a wieczność.
Nigdy bym się od niego nie uwolniła, a ni od
tego debila- Max'a .
Jak weszłam do domu babcia od razu powiedziała
,że obiad już jest, ale podziękowałam jej i przeprosiłam mówiąc, że nie jestem
głodna i jestem zmęczona.
Więc poszłam do swojego pokoju, rzuciłam
plecak, który był ciut cięższy niż zwykle przez te głupie notatki co ta głupia
baba mi dała ,a potem sama się rzuciłam na łóżko i od razu zasnęłam .
Obudziłam
się pod wieczór, a raczej babcia mnie obudziła robiąc kolację w kuchni, tłucząc
się po niej.
Ach ta babunia...
Jakoś może
20 minut później przyszła babcia mówiąc, że kolacja jest już gotowa i powinnam
coś zjeść bo dawno nie jadłam ,ale z bólem serca musiałam odmówić- na prawdę
babciu ,nie chcę jeść.
Zawsze mnie boli ,gdy odmawiam czegoś
babuni ,ale staram się to robić jak najrzadziej.
No bo weź tak odmów sobie takiej kochanej babci ,która robi dla Ciebie
wszystko, a przede wszystkim WYCHOWUJE.
-rozumiem skarbie, ale nie jadłaś obiadu a
teraz nie chcesz kolacji, coś się stało? -dalej stała w progu moich drzwi ,a ja
leżałam na łóżku próbując na nią nie patrzeć.
-wiem ,ale nic się nie stało, po prostu nie
jestem głodna .
-coś za często nie jesteś głodna .
-babciu...
-Okey ,mam nadzieję, że się nie odchudzasz czy
coś- w końcu na nią spojrzałam.
-a myślisz, że powinnam?
-Nie . Żartujesz chyba, Mackenzie...tylko
pomyślałam ,że się odchudzasz bo wiesz...spotykasz się z chłopakami, a jak to
nastolatki, chcą być szczuplutkie ,żeby się podobać i takie tam -machneła ręką.
-Nie babciu,nie odchudzam się- mruknełam znów
odwracając się w stronę poduszek i rzuciłam się na nie.
-no mam nadzieję, chyba nie chcesz powtórki z
przed kilku lat ...
Dalej
zatopiona w mięciutkich poduszkach, mruknełam -tak ,wiem .Nie mówmy o tym
więcej. Nigdy.
Babcia
wyszła ,ale przyszła za chwilę i przyniosła mi zapiekane i kazała zjeść, więc
podziękowałam i zjadłam .
O miałam odrobić lekcje i
streszczać jakieś głupoty na historię dla tego szurniętego babska...kurwa
.Zapomniałam !
Z tak
wielką niechęcią wstałam i podniosłam plecak którym prawie trafiłam do mojego
kosza na śmieci obok biurka.
Ha ,dobra
jestem.
Wyciągnęłam z niego książki i notes po czym
położyłam je na biurku, a raczej rzuciłam je .
Tak bardzo mi się nie chcę, że masakra. Ale
muszę, nie chcę mieć jeszcze więcej zaległości. Jeszcze by tego brakowało,
gdyby zadzwonili do mojej babci. Przecież ona bym mnie zabiła, gdyby się
dowiedziała, że tak rzadko chodzę do szkoły. Nie dość, że opuszczam ją dość
często przez pracę, a pracuję od wieczora przez całą noc i nie mam siły wstać
do szkoły. Ale jak nie pracuję i idę już do tej szkoły, to mam tak dużo tych
jebanych zaległości i kompletnie nie wiem o co chodzi na lekcjach, czuję się
wtedy tak głupio, jak tępak jakiś.
Ciągle złe oceny, nie mam czasu się uczyć.
Głupia sprawa. Dlatego wolę opuszczać niektóre lekcje, tak dużo nauczycieli,
prawie każdy mi mówi jak to się na mnie zawiódł, że nie spodziewali się tego po
mnie . Devon uważa, że i tak nie zdam bo jestem za głupia i ciągle mnie nie ma
w szkole. Czasami mam ochotę im wykrzyczeć, że pracuję przez cały wieczór i noc
,więc nie mam kiedy się nauczyć, ale nie mogę. Nikt oprócz babci i Emily nie
wie że pracuję, a zwłaszcza jako barmanka w klubie. Wtedy by się na mnie krzywo
patrzyli...nie,wole tego uniknąć.
Usiadłam na obrotowym krześle, które kocham i
zaczęłam czytać zadanie.
*
*
*
Skończyłam jakoś o ósmej, więc byłam w chuj
zmęczona. Ledwo co wzięłam prysznic, przebrałam się w koszulkę na ramiączkach i
krótkie spodenki ,jeszcze się spakowałam i w końcu mogłam iść spać.
-Mak ?
-tak? -wychyliłam się zza drzwiczek od mojej
szafki w stronę przyjaciółki.
-a ty i Justin ...to coś między wami jest-
Emily poruszyła zabawnie brwiami- jesteście parą, czy coś?
-czy coś...-mruknełam i zamknęłam drzwiczki,
chyba dość za mocno, bo jeden nauczyciel, który stał nie daleko nas spojrzał na
mnie, ale nie z miną mówiącą "uważaj sobie młoda damo ,czy "nie
trzaskaj, nie jesteś u siebie w domu" ,lecz tak normalnie .
Kilka sekund później uśmiechnął się do mnie
,więc odwzajemniłam ten miły i wyjątkowo szczery uśmiech i ostatni raz szybko
oblukałam jak dziś wygląda. I wyglądał genialnie. Serio ,to jest pan Johnson.
Stał tam z jedną ręką w kieszeni ciemnych
luźnych spodni i w beżowej koszuli która idealnie opinała jego niesamowite
ciało...
Kiedyś
widziałam go w parku jak biegał...bez koszulki. Kurwa myślałam ,że się tam
rozpłynę jak go zobaczyłam i to bez koszulki. Jezu jego klata ...och A jego
bicepsy i do tego tatuaże... Do tego jest fajnie opalony. A jakby tego było
mało jest w chuj przystojny . Miał jeszcze czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami
do łokci i było widać kawałek jego tatuażu, to jest smok, który ciągnie się od
ramienia do połowy przed ramienia. Tak widziałam . Przecież wtedy w parku nie
mogłam oderwać od niego wzroku i też nie chciałam . Przypatrywałam się jego
ciału, tatuażom, a nawet tym kilku kroplą potu na czole i klatce piersiowej.
Niestety nie wiem gdzie ma jeszcze tatuaże . Na nogach nie miał, znaczy
widziałam jego nogi w sportowych spodenkach do kolan .
Kiedyś zobaczę więcej! Nie no żartuję.
Wychodzę na jakąś szurniętą laskę, która nie widział nigdy przystojnego młodego
nauczyciela. Dobra wróć na ziemię człowieku!
-Mak
!-spostrzegłam ,że Emily mnie woła
-słyszysz mnie ?Pomachała mi dłonią przed
twarzą- Ej...
-sory ,co
mówiłaś? -odwróciłam się w jej stronę.
-gdzie się tak zapatrzyłaś?
-nigdzie.
-okey ,ale
dalej nie wiem ,czy jesteście parą...z Justin'em .
Patrzyłam
chwilę na jakiś niewidzialny punkt przed sobą, za Emily- nie jesteśmy parą.
I odeszłam w stronę sali od biologii ,którą
prowadzi.... Ciekawe kto ? Hmm Otóż pan Johnson.
Tak ,ten sam ,którego obczajałam przed chwilą.
Jak weszłam do sali ,usiadłam na moim stałym miejscu -czyli w ostatniej ławce.
Obok mnie usiadła Em . Nie często mamy razem lekcje. Po chwili do środka wszedł
nauczyciel, oczywiście wszystkie dziewczyny (z wyjątkiem mnie i Em ) zaczęły
się ślinić i wzdychać do niego,no bo jakby inaczej. Ja to taka jak one nie
jestem...serio .
To że tak zareagowałam jak zobaczyłam pana
Johnsona biegającego bez koszulki to tego nie pokazywałam . Po prostu
siedziałam i się patrzyłam ,to właśnie w środku siebie się prawie rozpłynęłam.
Nie zawsze pokazuję swoje uczucia. A Em ? Amm on po prostu nie jest w jej
typie...i tyle. -dzień dobry moi drodzy- przywitał nas nauczyciel, my
odpowiedzieliśmy tylko "dobry"
-sprawdziłem wasze sprawdziany- westchnął wyciągając z jakieś teczki kartki
,czyli nasze nieszczęsne sprawdziany-i niektórym poszło dobrze, innym trochę
mniej- tu spojrzał na mnie .
Super.
-będę mówił nazwiska ,a wy będziecie
podchodzić.
Zaczął czytać po kolei, jak na razie tylko
jedna osoba miała najgorszą ocenę- dwóję.
-o mam
sześć- pisneła szczęśliwa Ava . No nie może być, co za nowość. Która to już w
tym tygodniu? Dziesiąta ?
-cud normalnie- mruknęłam dość ciszej, tak że
tylko Emily i Joe który siedzi przed nami usłyszeli i zaśmiali się.
-Mackenzie Norto- usłyszałam swoje nazwisko,
więc wstałam i podeszłam do psora . Nie spieszyło mi się po tą kolejną pałę.
-Mak ,wiesz ,że to już twoja trzecia jedynka w
tym tygodniu i jedna z wielu ?-chciałam tylko wsiąść ten głupi test i pójść
do swojej ławki .
-wiem ,no i
?-westchnęłam patrząc na niego obojętnie.
-no i ciekawi mnie kiedy to poprawisz?
Gościu...daj mi już tą kartkę i sobie idę,
spoko ,nie przejmuj się.
-nie wiem kiedy, mam duże zaległości też z
innych przedmiotów, biologia nie jest jedyna .
-okey ,zostań po lekcji -
-co ? Czemu- przerwałam mu .
-nie martw się, chcę tylko z tobą porozmawiać.
-dobrze- oddał mi w końcu test i wróciłam na
miejsce przewracając oczami.
Lekcja strasznie się dłużyła ,a że nie mam
ławki obok okna to nudziło mi się okropnie. Jak w końcu zadzwonił dzwonek
wszyscy ruszyli chórem z ławek .Ja nie mogłam, musiałam zostać.
-idziesz?
-spytałam mnie Emily stojąc krok przed drzwiami.
-nie mogę, muszę zostać- kiwnełam głową na
nauczyciela.
-okey to do zobaczenia na lunchu- pomachała mi
z uśmiechem, odmachałam i wyszła.
Więc zostałam sam na sam z panem
Johnsonem.
-a więc...co pan chciał ?-odezwałam się
pierwsza i oparłam się o ławkę krzyżują ręce na piersi.
-po pierwsze dziękuję, że zostałaś, a po
drugie to widzę, że masz problemy z przedmiotami ,nie tylko z moim ,ale z
innych również masz dużo zaległości i...chciałem się spytać- przerwał na chwilę
patrząc czy słucham, słuchałam ,więc kontynuował- czy potrzebujesz pomocy?
-pomocy ? A
w czym niby? -patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-w nauce -to znaczy... Westchnął- korepetycje
Mak .
Mak ...ale to fajnie brzmi z jego ust
-z
biologii, co o tym sądzisz?
-amm -podrapałam się niezręcznie po karku -z
kim ?
-ze mną.
-Kiedy i gdzie?
-a kiedy ci pasuje ?
-może być nawet jutro...u mnie o...ee
4?-uśmiechnełam się lekko. On również się uśmiechnął-super, to przyjdę, tylko
podaj mi swój adres.
Więc
napisałam na kartce mój adres, uśmiechnęłam się i podziękowałam ,na dowodzenia
rzekłam tylko cicho do siebie -nie mogę się doczekać -i pokręciłam głową.
Już
wychodziłam z sali ,gdy usłyszałam jak pan Johnson mówi również cicho- oj
uwierz...ja tym bardziej.
On wie że
ja to usłyszałam? ouu...
Na lunchu
powiedziałam Emily o tych korepetycjach i że cieszę się z tego, bo nie dość że
nie lubię biologii to jeszcze mam zaległości i nauczyciel da mi korepetycje.
Później jak zwykle zerwałam się z matmy (i tak jej nie cierpię) ,więc do
trzeciej jeździłam motorem po moim ulubionym miejscu.
Jak zjadłam obiad i odrobiłam lekcje,babcia oznajmiła mi
,że wróci późno .Nie mówiłam jej nic o tym że przyjdzie pan Johnson .
Wolę jej
nie mówić, że mam ogromne zaległości z wielu przedmiotów, bo nie chcę jej
martwić.
To moje problemy.
*Następny dzień*
-Em ? Ja muszę już iść.
-co ? Dlaczego?
-mam ...amm -podrapałam się po policzku, tak
jak często robię gdy się denerwuję, na przykład gdy chcę skłamać-babcia coś
chciała.
-ale co ?
-no nie wiem ,co ja jasnowidz? Muszę iść. Pa .
Pomachałam do blondynki i szybko poszłam w
stronę mojego białego audi .
Skończyłam
o trzeciej,ale do domu wróciłam jakieś dwadzieścia minut później. Zjadłam jakąś
sałatkę i przebrałam się w dość wygodne jeansowe szorty, które bardzo lubię i
luźny szary sweterek .
O 4 miał przyjść pan Johnson, więc wyłączyłam
laptopa i wyciągnęłam notatnik i zeszyty. Równo o 4 usłyszałam dzwonek do
drzwi, więc nie spiesząc się podeszłam do nich.
-Witaj Mak -przywitał się pierwszy pan Johnson
z tym swoim niesamowitym uśmieszkiem.
-dzień dobry- mruknęłam odsuwając się ,że mógł
wejść do środka-zapraszam.
-Wiem ,że się nie cieszysz z tego ,że ktoś ci
pomaga w nauce ,bo pewnie wolałabyś sama to umieć, ale zrozum Mak ,że masz
naprawdę ogromne zaległości.
Powiedział wchodząc do przedpokoju.
-ładny dom
,ciekawie urządzony.Tak nowocześnie-rozglądał się, a ja z założonymi na piersi
rękami przypatrywałam się mu się.
-dziękuję.
-sama tu mieszkasz?
-Nie ,z babcią.
-Yhym- na szczęście nie dążył tego dalej, głupimi pytaniami 'a gdzie twoi rodzice?' 'Dlaczego nigdy o nich nie
wspominasz?' 'Dlaczego to ,tam to ' Ech -No to może zabierzemy się do roboty?
-spytał z cwaniackim uśmiechem, jak jakiś nastolatek. No cóż...nie dawno jeszcze
nim był.
-taa -mruknęłam ,idąc w stronę schodów- to
może pójdziemy do mnie?
-pewnie.
-Więc wiesz do czego służy? Czy dalej nie ?-pan Johnson podniósł
lekko głowę patrząc na mnie .
-amm -podrapałam się długopisem po skroni- taa
,pewnie.
-naprawdę? -uniósł brwi w zdziwieniu.
-jasne .
-więc do czego?
Chwilę się
zastanawiałam,ale odpuściłam .
-Dobra nie wiem .
-Maaaak- przeciągnął uroczo .
Zaśmiał się- nie poddawaj się tak szybko.
-ale ja
tego nie umiem.
-dlatego tu
jestem ,wytłumaczę ci to -powiedział patrząc mi w oczy.
Ma
naprawdę piękne niebieskie oczy .
Uśmiechnęłam się lekko, patrząc panu Johnson`owi w oczy ,a on w moje .
I tą
dziwnie miłą chwile przerwał dźwięk wiadomości mojego telefonu .
Oderwałam
swój wzrok i wyciągnęłam telefon z kieszeni szortów.
Oczywiście
napisał Justin (bo nikt oprócz niego i Emily do mnie nie pisze ,nie fajnie jest
być nie lubianą w szkole przez to ,że ludzie mnie nie znają i oceniają )
pytając się czy wybierzemy się na tor motocrossowy.
Przepraszam,ale nie mogę .
Dlaczego ?
Bo uczę się biologi
Ja Cię mogę pouczyć
biologii...a najlepiej anatomii ;)
Justiiiinnn !!!
co ?
przestań .
przepraszam :(
muszę się uczyć
ale spotkamy się dzisiaj ?
Tak ?
Zdążę ?
Nie wiem
,ale muszę .Dla niego .
Dobra,możemy się spotkać w
parku dzisiaj o 20.
super,nie mogę się wręcz
doczekać ;)
Ja też...a teraz daj mi sie uczyć .
Kolejne kłamstwo ,wiem .
Jestem zła.
Ale nie mogłam mu powiedzieć ,że nie uczę się sama ,a mam korepetycje z moim przystojnym
nauczycielem .
I to
Justin`owi nie jest to potrzebne do życia.Obejdzie się bez tego.
Przeprosiłam
Pana Ethan'a i wróciłam do czytania notatki.
Często
patrzył mi w oczy ,co było dość...peszące.
-więc co to
jest elektroforeza?-Pan Johnson podniósł głowę czekając na moją reakcje .
-amm...to
jest ...technika rozdzielania cząsteczek ?
-o rożnych
właściwościach ,takich jak masa cząsteczkowa i ładunek elektryczny ....dobrze
Mak,robisz postępy -uśmiechnął się szeroko ukazując szereg ślicznych białych
zębów-widz ,jak się skupiłaś to zapamiętałaś.Brawo.
-to teraz
pouczymy się o organizmach zmodyfikowanych genetycznie .
-o
super- mruknełam po nosem .
Dobra,nie udawajmy .Nienawidzę
biologi i nigdy jej nie polubię nawet jakby miał się świat walić !
*
-no to
skończyliśmy naukę na dziś ,chcesz żeby wpadł jeszcze kiedyś,żeby...ci pomóc ?
-jeśli to
dla pana nie problem...to bardzo bym chciała-orzekłam ciut skrępowana ,bo
niezbyt lubię kogoś prosić o pomoc .
Kiwnął głową
zakładając marynarkę-nie ma żadnego problemu.A teraz wybacz ,ale muszę już iść.
-oczywiście
,odprowadzę pana .
-dziękuję.
Powoli
wyszliśmy z mojego pokoju i zeszliśmy po schodach .
Nagle w
progu kuchni znalazła się moja babcia,co dość mocno mnie zaskoczyło i chyba to
było widać po mojej minie-Mak -westchnęłam -to twój kolejny chłopak ?
-babciu
!-podniosłam lekko głos ,czując że się rumienię.
-no co ?
Widzę ,że nie spodziewałaś się mnie tak wcześnie i pewnie chciałaś ,żeby się on prześlizgnął nie zauważalnie ,tak ?No więc się to nie udało.
Spojrzałam
w stronę pana Ethana ,który był ciut zaskoczony słowami mojej babci ,ale
uśmiechał się nic nie mówiąc.
Wróciłam
wzrokiem na babcie i wysłałam jej spojrzenie mówiące "uduszę Cie"
-babciu ,to
nie tak-
-Mak ! Mam
nadzieję ,że się zabezpieczyliście-spojrzała surowo najpierw na mnie ,później
na mojego nauczyciela .
-o boże
,babciu dość!
Złapałam
Pana Johnson`a za rękę i pociągnęłam go do przedpokoju najszybciej jak sie dało
.
Nie wiadomo
co by ta babcia jeszcze wymyśliła.
Gdy tylko
zatrzymaliśmy się przed drzwiami ,odwróciłam się przodem do niego -przepraszam
za babcię ,czasami ma dziwne pomysły .
-nie ma
sprawy -odpowiedział z uśmiechem i nachylił się nad moich uchem po czym wyszeptał
-i powiedz babci ,żeby się nie martwiła i powiedz ,że się
zabezpieczyliśmy.Lepiej nie ryzykować w tak młodym wieku ,prawda?
zamurowało
mnie.Co ?
Dmuchnął na
moją szyję,na której przeszły mnie ciarki,i odsunął się .
Odwrócił
się w stronę drzwi ,ale spojrzał na mnie przez ramie mówiąc z tym swoim
świetnym uśmiechem-Ps.ładnie się rumienisz.Do zobaczenia.
I wyszedł.
Co to miało być do jasnej cholery ?
--------------------------------
Amm dobra,znowu długo nie było rozdziału .Przepraszam! :(
MAM NADZIEJĘ ,ŻE SIĘ SPODOBA <3